Jak odnieść mogę się do tego, co właśnie przeczytaliście?
Wojna potrafiła niezwykle zniszczyć psychikę człowieka. Niektórzy
trzymali się lepiej, inni w krótkim czasie odpuszczali walkę. Nie jesteśmy w
stanie postawić się w sytuacji tych wszystkich ludzi, którzy musieli codziennie
widzieć obraz śmierci. Auschwitz jak i inne obozy były miejscem okropnie
drastycznym, brutalnym i przygnębiającym. Jeśli ufa się Bogu, jest się w stanie
wytrzymać wszystko. Oczywiście - czasem naprawdę nie dajemy sobie rady z
naszymi słabościami i sytuacjami, które nas otaczają. Jesteśmy tylko ludźmi,
grzeszymy, narzekamy, przezwyciężamy wiele trudności. Ci wszyscy więźniowie
utracili swoją godność, swoje imię - nadano im tylko numery. Nie potrafimy
nawet sobie wyobrazić tego, co mogło dziać się w głowie takiego człowieka.
Wszystkie te fakty, związane z obozem są dla nas bardzo ciężkie i
niewyobrażalne. Dla nich była to rzeczywistość. Oni przez ten cały czas musieli
walczyć o życie, niezwykle łatwo ryzykując śmiercią. Wystarczyło drobne
przewinienie, choćby takie zapalenie papierosa, próba samobójcza, załatwienie
potrzeb fizjologicznych w nieodpowiednim czasie i już człowiek narażony był na
przykład na chłostę, czy karę słupka. Każdy dzień był ogromną niewiadomą -
codziennie ginęły mnóstwo ludzi. Człowiek traci rozsądek, poddaje się. W takich
sytuacjach, najlepiej wszystko zwalić na Pana Boga. Obwiniać go o wojnę, która
mieć miejsca nie powinna. Jednak on Miłosierny - dał nam wszystkim wolną wolę.
To ludzie rozpoczęli piekło na ziemi. Ludzie przekroczyli granice. Ludzie
zawinili, nie Bóg. Nie wiadomo co siedziało w głowie tego człowieka. Z tekstu
wnioskuję, że raczej nie był osobą wierzącą, jednak oczywiste - życie w obozie
zniszczyło go zupełnie. Jak widzieć światełko w tunelu, jeśli piekła nie widać
końca? Jak myśleć optymistycznie, kiedy pesymizm całkowicie przyćmił wzrok?
Temat niezwykle trudny, ciężko jest mi napisać co o tym myślę. Z jednej strony,
próbuję zrozumieć tego człowieka - jego bezsilność, słabość, poniżenie,
szukanie jakiegoś ratunku, który nie nadchodzi... Z drugiej zaś, wiem, że z
Bogiem mogę wszystko. Jest on ostatnią osobą, którą mogłabym obwinić o
cierpienie tych wszystkich ludzi. Ale tak jak powiedziałam i myślę: człowiek
traci zdrowy rozsądek, zrzuca wszystko na Boga, bo tak jest najłatwiej. Zatraca
w sobie dawnego siebie bo obraz wojny zbyt bardzo go zniszczył.
Wczoraj tj. 27 stycznia 2017 roku, była 72 rocznica wyzwolenia Auschwitz. Nie pozwólmy umrzeć historii. Nie bądźmy na nią obojętni! Jesteśmy Polakami.